Po dłuższym leniuchowaniu i nieobecności dokończyłam wreszcie spódnicę jaka ostatnio zaprzątała moją głowę. Ufilcowałam ją na jakimś włoskim jedwabiu i po kilku godzinach rolowania mam nadal wrażenie iż było to za mało...zresztą dziwnie ten jedwab się zachowywał...musiałam dołożyć wełny bo nie chciał się kurczyć?...może dlatego że przyzwyczajona jestem jednak do cieniutkich i zwiewnych jedwabiów a ten był raczej taki "mięsisty".
Poczułam się też troszkę rozczarowana wełną szmaragdową od craftrioszek która strasznie barwiła, w dodatku miała dziwną strukturę...tzn włos...do tej pory zamawiałam tam raczej białą i było wszystko w porządku...hmm i chyba wolę merynosa 18 z innego źródła o pięknym długim włosie...same kłody po nogi...no ale jest...troszkę się zniechęciłam po drodze, ale już mi przeszło :D
Spódniczka taka oto sobie...

moja ulubiona strona jedwabna

i tył

a strona czesankowa prezentuje się tak

i z bliska

